Wspanialy blog, ciesze sie, ze tu trafilam. Zachwycaja mnie takie cudenka, ale nie moge sie odwazyc.... Moze jednak sprobuje.... serdecznie pozdrawiam :-)
z życia pomniejszej dziwaczki
środa, 24 sierpnia 2011
piątek, 6 maja 2011
Kobietka :)
Wychodzimy z Myszą na obiad do Babci. Mycha, jak zawsze ociąga się przy ubieraniu. Wreszcie okazuje się, że trzyma coś w zaciśniętej piąstce. Tatuś usłużnie przejmuje ten skarb na czas założenia butów. Wszystko to dzieje się, gdy jestem w łazience - bo ja też się ociągam przy wychodzeniu:-)). Po chwili wyglądam i proszę Menża o podanie czegoś:
- Misiuru, podaj mi prosze z pokoju...
- Nie moge, jestem zajęty.
- Zajęty? przecież stoisz...?
- Trzymam Magdzie...
- Co trzymasz?
- No nie wiem, takie mi dala...
Tu moja ciekawość znacznie wzrosła, ale nic to, kończę szykowanie i wychodzimy. Już na dworze, Mysza podaje mi ręke, jak zwykle, jednak dalej zaciśniętą w piąstkę.
- Co tam masz Kochanie? - nie mogę już dłużej wytrzymać. Mycha otwiera rączkę i co widzę?! Dwa żałosne cekinki. Żałosne - bo ich świetność i uroda dawno już przeminęły... Jeden z nich został poprzedniego dnia znaleziony na spacerze i jako bezcenny skarb zabrany do domu. Ze sporą niechęcią zgodziłam się na to, widząc jakie to niezwykle ważne dla córci.
-A po co Ci to?
Z wielkim namaszczeniem Młoda Dama rzecze:
- To biżuter! Jak dziewczyny wychodzą z domu, to biorą biżuter!
Szybko przełknęłam śline i z pewnym zażenowaniem odnotowałam, że nie mam dziś na sobie żadnego BIŻUTERU.... ups...
- Misiuru, podaj mi prosze z pokoju...
- Nie moge, jestem zajęty.
- Zajęty? przecież stoisz...?
- Trzymam Magdzie...
- Co trzymasz?
- No nie wiem, takie mi dala...
Tu moja ciekawość znacznie wzrosła, ale nic to, kończę szykowanie i wychodzimy. Już na dworze, Mysza podaje mi ręke, jak zwykle, jednak dalej zaciśniętą w piąstkę.
- Co tam masz Kochanie? - nie mogę już dłużej wytrzymać. Mycha otwiera rączkę i co widzę?! Dwa żałosne cekinki. Żałosne - bo ich świetność i uroda dawno już przeminęły... Jeden z nich został poprzedniego dnia znaleziony na spacerze i jako bezcenny skarb zabrany do domu. Ze sporą niechęcią zgodziłam się na to, widząc jakie to niezwykle ważne dla córci.
-A po co Ci to?
Z wielkim namaszczeniem Młoda Dama rzecze:
- To biżuter! Jak dziewczyny wychodzą z domu, to biorą biżuter!
Szybko przełknęłam śline i z pewnym zażenowaniem odnotowałam, że nie mam dziś na sobie żadnego BIŻUTERU.... ups...
sobota, 16 kwietnia 2011
porannie...
Bladym świtem, czyli o 7.45 udało się z niemalym trudem zwlec Misionka z łóżeczka. Po wcześniejszych 15 minutowych próbach rzecz jasna. Po chwili z toalety dobiegł młody prężny głosik: "chwała na wysokości..." A zaraz potem, w trakcie ubierania Mycha pyta:
- Na dachu, tak?
- Co na dachu, Kochanie?
- No na wysokości, czyli na dachu!?
- A, chwała, tak? nie, nie na dachu.... w niebie.
- A, to ona nie żyje.
- Nie żyje?
- No jak jest w niebie, to nie żyje.
- .... no nie bardzo, tak to jest z ludźmi...
- Jak jest w niebie - to nie żyje!
I dyskutuj tu... Pięciolatek swoje wie!
- Na dachu, tak?
- Co na dachu, Kochanie?
- No na wysokości, czyli na dachu!?
- A, chwała, tak? nie, nie na dachu.... w niebie.
- A, to ona nie żyje.
- Nie żyje?
- No jak jest w niebie, to nie żyje.
- .... no nie bardzo, tak to jest z ludźmi...
- Jak jest w niebie - to nie żyje!
I dyskutuj tu... Pięciolatek swoje wie!
Subskrybuj:
Posty (Atom)